.....tam przygoda czeka na Cię".....jak to Wandzia Chotomska onegdaj napisała......i miała rację
Posprzątawszy w szkole nasz całoroczny bałagan w ocenach pojechaliśmy na zasłużona wycieczkę. 6 -10 VI 2016 to czas gór, polskich Pienin i słowackich Tatr.
W pierwszy dzień, po wytoczeniu się z autobusu zaatakowaliśmy Trzy Korony – sztandarowy szczyt w Pienińskim Paku Narodowym.....
Droga lekka i przyjemna, z widokiem na Tatry nasze kochane………
Warto było drapać się, bo widok ze szczytu uskrzydlał…….to jedna rzecz, której Bóg nam niestety nie dał……a chciałoby się stąd pofruuuunąć .....
W dole widać miejscowość, z której to wyszliśmy. Rzeka, to Dunajec, rozdzielający tutaj Polskę od Słowacji (po lewej widać pod lasem grupę czerwonych dachów – to Czerwony Klasztor na Słowacji)
A tak tenże szczyt już widać ze wspomnianego Klasztoru po słowackiej stronie – byliśmy na tym najostrzejszym szczycie………
Drugiego dnia poszliśmy na Zielony Staw Kieżmarski......
…..tam do góry trzeba będzie się wspiąć, ale warto bo…..
….a i insze bajorko widzielim – to słowackie Szczyrbskie Pleso
Łażąc po górach, które po stronie słowackiej robiły momentami upiorne wrażenie ……..tu zniszczenia poprzemysłowe ……świerki nie wytrzymały…
……spotykał człek różne zjawy, ot choćby krwiożerczego Jożina z bażin.....po prawdzie to miłe stworzenie i niegroźne........
….....choć pyskaaaaate, dała się nawet za kanapki oswoić…….zawładnął nią nasz bohaterski Paweł i tutaj starał się jej przekazać treści pedagogiczne……
……….udało mu się, bo nawet ludzką postawę przyjęła i nauczyła się pokazywać, że „jest moc”……
Tutaj, po dojściu do celu w Dolinie Zimnej Wody.....
......górskie widoki rekompensowały wspomniane wyżej uszczerbki na roślinności.....było cudownie...popatrzcie na ogrom tych wodospadów ....tam są ludziki na mostku .....to my
…….Pawła naszego ta cudowność gór rozwalała …..widać, że aż z zachwytu "ryjek" zrobił i czoło upstrzył zmarszczkami ;-) ….wpadając w zachwyty, nie panuje nad mimiką twarzy swej…..takie to szczere serce ma chłopina..
Tak na marginesie - miał ci on tajną broń na baby …..wszystkie szły za nim, miast podziwiać widoki górskie, wpatrzone w jeden punkt były….
Walczyły o niego, łatwo chłopu nie było…….
Tutaj góralska muzyka.....
........wzburzyła zestaloną, galaretowatą krew w arteriach ciała pedagogicznego i nawet ryzykując na drugi dzień bólami reumatycznymi – panie poszły w tan. Dobrze że nasz Sokół zaprawiony WueFicznie i kicał dziarsko przy ogniu…….na którym piekły się porcje energiodajnego białka.....
.......całość gawiedzi wytrwale czekała, aż kiełbasika się usmażą.....
Do tańca przygrywał nam przewodnik nasz – Wojciech Bogucki z córą swą.
Skrzypki, harmoszka (to po naszemu), listki grające, fujary i okaryny. Była i trombita, z której rzewną nutę wydobył swymi dziarskimi płucami nasz Paweł ….zawył na niej cudnie, a baby łup z ławek i w płacz…….serca w drzazgi poszły. Komu góral potrzebny, jak Paweł nawet na hydraulicznej rurze potrafi niewieścią aortę w precel zawinąć....
Potem cud ten muzyczny Kamil powtórzył…….dobrze że mu powietrze poprawną stroną uszło, bo byłby cyrk…..
Do łez doprowadzała towarzystwo nasza Władza, która smykiem usiłowała przepiłować basy góralskie.....aż plomby z zębow wypadały jak rzępoliła .....
Prócz szczerej chęci połamania odnóży krocznych w tańcach-fikańcach był i czas na spotkanie z Bogiem......
…….skansen po słowackiej stronie….
Przy przegrzaniu akumulatorów był czas na ugaszenie pragnienia, czemu z lubością oddawała się nasza Wika.
Na zamku w Starej Lubowni dwa orły się spotkały ……..ten piórzasty, to wypłosz jakiś, kura rodem z jajka, za to ten z łysym łbem, uuuuuu paaaanie, fruwałby….gdyby nie brzuszny balast. Ten Ci to sokół wytrawny, jeno kulisty taki, mało aerodynamiczny, przez co nielotny....no chyba że jako balon .....
Na sam koniec zaatakowaliśmy spacerkiem Wąwóz Homole - to już po polskiej stronie
Ze szczytu wąwozu nasze nogi odpoczęły – zwiezione zostały wyciągiem narciarskim..
......tu powyżej nawet nasza Matematyczka uległa górskim egzaltacjom i zaczęła bezwiednie wymachiwać górnymi kończynami, które tak pewnie potrafią ująć ......cyrkiel
……….za rok – ruszamy ku Jurze Krakowsko-Częstochowskiej!!!
ps - a z jurajskich widoczków, to byliśmy w Jaskini Bielańskiej niestety, nie dało rady tam robić zdjęć, więc odsyłamy Was na oficjalna stronę